0
orodruin2 10 czerwca 2014 17:23
76_800x536.jpg


78_800x536.jpg


80_403x600.JPG


82_800x536.JPG


84_422x600.JPG



Małe zamieszanie nastąpiło później. Jak się okazało zaznaczone na mapie miejsc naszego hosta przez portal airbnb było błędne… host nie odbierał telefonów…. Pojawił się stresik i negatywne emocje… a co jak dałem się wyciulać? Będzie trzeba szukać nowego noclegu? Na szczęście okoliczni mieszkańcy okazali się bardzo życzliwi i pomocni. W małej knajpce udostępnili mi neta oraz sami próbowali się dodzwonić do naszego hosta. Nie wnikając już w szczegóły, wszystko skończyło się szczęśliwie i po 3 godzinnym zamieszaniu i błądzeniu trafiliśmy na miejsce. Tak swoją drogą to z tym noclegiem też mi się zfarciło. Zarezerwowałem przez portal airbnb nocleg w świetnym miejscu, u gospodarza nie mającego jeszcze recenzji, za cenę dość niską, jak na oferowane warunki. Jak się okazało pomylili się z ceną a ja to wykorzystałem. Do dnia naszego przyjazdu tam pojawiło się już sporo pochlebnych opinii, co nie da się ukryć nas uspokoiło. Jorge i Andrea byli bardzo pomocni. Pokazali mi na mapie kilka fajnych miejsc godnych polecenia, a o których nie wiedziałem z internetów. Co do samej lokalizacji to powiem jeszcze tylko tyle, że taki widok z okna chciałbym mieć zawsze.
119_353x600.jpg


Podczas kilkudniowej wyspiarskiej części podróży nie obyło się bez spróbowania tradycyjnego napoju alkoholowego Madery zwanego Poncha. 25% trunek jest wyborny a przyżądzany z różnych owoców. Rację miał nasz gospodarz namawiając nas na wybranie się do pewnej kanjpki (znajdującej się mniej więcej w połowie drogi do Sao Vicente), na skosztowanie tradycyjnej Ponchy ze świeżych owoców! Barmanka tam pracująca chyba nie bardzo wiedziała o co nam chodzi gdy poprosiłem o jakieś menu. Jednym ruchem ręki (całkiem tęgiej) zrzuciła z blatu skorupki orzechów na podłogę, rozsypując je po całym lokalu. Wierzcie mi, nasze zdezorientowanie osiągnęło poziom max! Uciekać czy jak? Po chwili namysłu pani zapytała nas czy chodzi nam o poncha. Tak tak odpowiedzieliśmy. To był smak! Zapach! Do dziś nie wiem czy rozsypanie łupinek było jakąś formą tradycji/ zwyczaju czy czegoś innego czy też może jej gorszy dzień.
O poranku wyruszyliśmy zdobyć najwyższy szczyt Madery - Pico Ruivo. 1890 m n.p.m. naprawdę robi wrażenie, zwłaszcza w tak pięknym otoczeniu. Sam dojazd na początek szlaku to niezła frajda (może ciut mniejsza dla kierowcy czyt. mnie – skupionemu na jeździe na 2 max 3 biegu po krętej drodze wiodącej pod sam drugi co do wielkości szczyt Madery - Pico Areiro, gdzie znajduje się parking). Chmury usiłujące się wbić w środek wyspy - coś niesamowitego. Sam szlak może nie zabójczy ale dość męczący, zwłaszcza w pełnym słońcu. Ochłodzenie można było znaleźć maszerując przez tunele wydrążone w górach, których na trasie jest kilka. Latarka się przydała chodź i bez niej myślę że dałoby radę - jak ktoś lubi jeszcze mocniejsze wrażenia :) To były właśnie nasze klimaty - góry i widok z nich na ocean - o tak!!

86_800x537.JPG


88_800x523.JPG


89_800x537.JPG



-- 10 Cze 2014 17:56 --


89_800x537.JPG


92_800x472.jpg


94_800x511.jpg


96_800x477.JPG


97_800x466.JPG


98_403x600.JPG


99_800x537.JPG


101_800x537.JPG



-- 10 Cze 2014 18:02 --

Wyspa nie jest raczej miejscem dla osób oczekujących błogiego wypoczynku, polegającego na smażeniu tyłka w słońcu na plaży, z prostego względu. Piaszczystych plaż z małym wyjątkiem (100m utworzone sztucznie) po prostu brak. Nam nie przeszkodziło to w małych kąpielach w słonych wodach oceanu – okupionych niegroźnymi ranami na stopach, spowodowanymi ostrymi kamieniami.
Oczekiwanie na coraz większą falę i rzucanie się przez nią to jest to!!! Bawiliśmy się jak małe dzieci. Beztrosko.

107_800x537.JPG


Poza zabawą mogliśmy przesiadywać godzinami na plaży, wpatrując się zahipnotyzowani w fale rozbijające się o skały. Totalne wyłączenie. Nie myślisz o niczym. Tylko patrzysz. Nic więcej nie potrzeba.

Kolejny dzień to mniej pieszego dreptania a trochę więcej za kółkiem. Objechaliśmy północno - zachodnią część wyspy. Sao Vicente i Porto Moniz na początek. Pierwsza miejscowość położona jest w urokliwej dolinie. Druga słynie przede wszystkim z naturalnych basenów, do których woda dostaje się z oceanu. Tam też spędziliśmy dłuższą chwilę na skorzystanie z tej atrakcji. Woda dość zimna, a przynajmniej zimniejsza niż na południu wyspy - gdzie warunki pogodowe są przychylniejsze dla turystów w porównaniu z północą.
Dojechawszy do Ponta da Pargo poczuliśmy lekki nie dosyt. Latarnia morska położona na najdalej wysuniętym na zachód punkcie wyspy nie zrobiła na nas większego wrażenia, więc po małym spacerku udaliśmy się do Paul do Mar. Jak opisywał nasz gospodarz, to tu można podziwiać najpiękniejsze zachody słońca - więc trzeba się było przekonać:) Niestety ponad dwu godzinne oczekiwanie na bajkowy zachód słońca zepsute zostało przez pasmo chmur (przypominających górę), zawisłych na horyzoncie. To pasmo chmuro-gór zostało już tam niestety do końca naszego wyjazdu.

113_800x537.JPG


114_403x600.JPG




121_800x537.JPG


122_800x537.JPG


124_800x537.JPG


126_800x537.JPG


127_403x600.JPG


128_800x537.JPG



-- 10 Cze 2014 18:11 --

Madera słynie przede wszystkim z Levad – kanałów nawadniających całą wyspę, których łączna długość osiąga ponoć 2500 km. Wzdłuż wielu z nich poprowadzone są szlaki, choć właściwsze byłoby strwierdzenie, że same służą za szlaki. Pierwszą leavadą, którą zrobiliśmy, była niedługa levada zakończona wodospadem, zwana "25 fontes" . Sceneria zupełnie inna niż podczas poprzednich dni. Błękit oceanu zastąpiony intensywną zielenią nas jeszcze bardziej rozochocił. Kolejny raz mieliśmy szczęście co do turystów, których z rana na szlakach jest mniej. Jeśli kiedyś moje drogi poprowadziłyby znów na Maderę, na pewno zdecydowałbym się przejście kilku innych levad.

129_800x536.jpg


131_403x600.JPG


DSC_0170_402x600.jpg



Wczesne popołudnie spędziliśmy spacerując nabrzeżem w miejscowości Paul De Jar, słynącej ponoć z surferów. My akurat na żadnego się nie natknęliśmy - pewnie przez zbyt wczesną porę. Podziwianie rozbijających się o skały fal to przyjemność sama w sobie. Wieczór minął nam na spacerze brzegiem (coś nas do tego ciągnęło), tyle że miejscowości, w której mieszkaliśmy - Sao Martino – dzielnicy Funchal???

14_800x536.JPG


139_800x535.jpg



140_800x536.JPG


133_800x537.JPG


134_800x502.jpg



-- 10 Cze 2014 18:22 --

Madera posiada wiele kilometrów dróg, które z uwagi na swój stan są już zamknięte. Ich trasy biegną wzdłuż linii brzegowej całej wyspy. Nasz host polecał nam przejażdżkę dwoma takimi trasami, które jeszcze zamknięte nie są a mogą dostarczyć nam wrażeń:) Są już trochę zniszczone i ponoć trochę niebezpieczne :) - dla mnie słowo magnes :) Adrenalinka! rozumiecie:) Na jedną z nich się zdecydowaliśmy - co prawda nie bez oporów Asi. Tunele wydrążone w skałach nie przypominają tych nowych. Oświetlenie co prawda jest ale tu i ówdzie kapie na środek ulicy woda a ściany tunelu tu wiszące stalaktyty (lub stalagmity - nigdy nie pamiętem które wiszą z góry). Najciekawszym punktem trasy był wodospad którego strumień wody lał się na środek ulicy:) zdjęcia co prawda nie mam ale nagrany komórką filmik chyba lepiej oddał ten fragment wycieczki:) (jak uda mi się wrzucić). No nie sposób zapomnieć o moim przypale związanym z przejazdem przez tą powiedzmy wodną przeszkodę:) Owóż zapomniałem zamknąć okna... :) Z czym się to wiązało wiadomo.
Panujący na wyspie mikroklimat sprzyja porostowi wszelkiej roślinności. Kraina wiecznej wiosny - jak się określa Maderę - obfituje w piękne ogrody. Jeden odwiedziliśmy i my ostatniego dnia. Monte Palace Tropical Garden - bo o nim mowa, to jeden z 13 najpiękniejszych ogrodów na świecie w 2013 r. wg czegoś tam - Jak informowano na biletach i przed wejściem. Mimo że nie widziałem pozostałych 12, jury nie mogło się mylić. Ogrody zachwycają! Położone na łagodnym zboczu góry (w Funchal lub na przedmieściach) są niewątpliwie rajem dla botaników. Dla mnie odlotowe i bajkowe miejsce.

142_800x537.JPG


143_800x537.JPG


144_800x537.JPG


146_403x600.JPG



147_403x600.JPG


148_403x600.JPG


149_403x600.JPG


150_403x600.JPG


Jak wszystkie piękne chwile tak i ta szybko się skończyła. Długo jeszcze będziemy żyć wrażeniami z tej wyprawy. Piękne widoki i ciekawi ludzie, których poznaliśmy - to mi dziś przychodzi na myśl wspominając wyjazd. Zdobyte doświadczenia będą na pewno owocowały w przyszłości. Asi lęk przed lataniem został anihilowany, że tak to nazwę. Cieszy mnie to biorąc pod uwagę moje marzenia i plany:) Z Madery polecieliśmy do Londynu, gdzie spędziliśmy dwa dni (jedna nocka). Nocleg znalazłem w 3 strefie. Mały domek w cichej dzielnicy. Zwiedzanie Londynu nie sprawiało nam już niestety takiej przyjemności. Raz bo z plecakami. Dwa – Asia trochę przeziębiona. Trzy - jak już wspomniałem, miasta nie są naszą największą pasją. Odwiedziliśmy kilka znanych miejsc, które wszyscy znają ze zdjęć. Relację z tej części odpuszczam. (póki co). Do Polski wróciliśmy w nocy.
Honeymoon dobiegła końca

Dodaj Komentarz

Komentarze (17)

dji 10 czerwca 2014 17:50 Odpowiedz
Świetna relacja! :) Czekam na ciąg dalszy, bo od dłuższego czasu przymierzam się do Madery.
shiver 11 czerwca 2014 07:33 Odpowiedz
Madera jest fantastyczna. Każda relacja stamtąd przypomina mi moje wakacje - super. Bardzo pozytywne wrażenie z Twojej relacji robi też Lizbona, muszę tam jednak w końcu dotrzeć.
wintermute 11 czerwca 2014 08:25 Odpowiedz
Super relacja - nic tylko pozazdrościć wrażeń.A poza tym moje gratulacje i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia ;-)
orodruin2 11 czerwca 2014 08:29 Odpowiedz
A dziękuje bardzo:) cieszę się że komuś relacja się podoba. Może mało praktycznych info zamieściłem ale tych jest mnóstwo w tych kierunkach. W sumie z moich relacji nie chciałem robić skrupulatnego przewodnika:) jeśli ktoś ma jednak jakieś pytania chętnie odpowiem na forum lub priv:)
ciri 11 czerwca 2014 08:42 Odpowiedz
Dzięki za relację i fajne fotki. Uwielbiam Portugalię, więc każdą relację stamtąd czytam z przyjemnością. Lizbonę lada moment odwiedzę, ale Madery póki co mogę tylko pozazdrościć :)I przepraszam ale nie mogę się powstrzymać - bynajmniej to nie to samo co przynajmniej.
orodruin2 11 czerwca 2014 09:57 Odpowiedz
Dzięki za lekcję językowej poprawności:) zawsze człowiek czegoś się nauczy:) (już poprawione hehe)
dji 11 czerwca 2014 10:10 Odpowiedz
Dzięki za relacje, naprawdę fajnie się czytało. Co sadzisz o żywieniu (i pojeniu) się na miescie? Ceny w restauracjach i knajpach są niskie, jak na portugalie przystało, czy raczej turystyka daje się tu we znaki? :)
cypel 11 czerwca 2014 10:23 Odpowiedz
To przy okazji może jeszcze zmień: trip, przypał, adrenalinka, shopping, travelersów itd. ;) W ramach edukacji i "travelersów" wpisz do google "irish travellers".Niemniej jednak gratuluję udanej wycieczki i życzę wszystkiego dobrego na nowej drodze życia i dużo podróżyNie wiem czy jeszcze to istnieje w takiej formule, ale w pingo doce http://goo.gl/maps/hg337 była jadłodajnia z jedzeniem na wagę. Turystów brak, za to masa miejscowych. Pyszne kawały pieczonego łososia w cenie ziemniaków, bo cena zryczałtowana, do tego lampa wina. Całość w śmiesznie małych pieniądzach, obiad 2 daniowy z deserem kilka euro.
jacakatowice1 11 czerwca 2014 10:51 Odpowiedz
Ciekawa relacja.Również życzę powodzenia na nowej drodze życia.Co do nadmiaru angielszczyzny, był niedawno ciekawy temat na forum.Ja już zamieniłem lokalsów na miejscowych. :D @ CypelPrzestań mi deptać po piętach, albo ja Tobie ;) Żywiłem się w tej jadłodajni przez tydzień, jesienią 2011.Najlepszy wybór w Funchal.Ciekawe, czy jeszcze działa ?
maczala1 11 czerwca 2014 11:13 Odpowiedz
Madera jest od dawna na moje krótkiej liście "must see", znaczy się "do zobaczenia" (to tak dla cypla). Szkoda tylko, że nie tak łatwo się tam dostać ale ta bardzo ciekawa relacja dopinguje do wznowienia poszukiwań :)
jacakatowice1 11 czerwca 2014 11:19 Odpowiedz
No nie jest tak tragicznie z dostaniem siĕ.Ja leciałem z Berlina, bo tam wtedy mieszkałem.Ale nawet ostatnio był czarter TUI w dobrej cenie.Albo masa możliwości z przesiadką w Lizbonie czy Porto.Zresztą dla zobaczenia Madery warto się wykosztować. ;)
orodruin2 11 czerwca 2014 12:06 Odpowiedz
Odpowiadając na pytania. Co do jedzenia: my wyszliśmy z założenia że trochę stołować się w lokalach bo robimy to na ogół bardzo rzadko (podczas podróży jak i w domu). Założyłem że nie wydamy więcej niż 20E na nas dwoje na obiad. Jedliśmy kilkakrotnie w Lizbonie jak i na Maderze w przedziale od 11 do 18 E na dwoje. Jedliśmy smaczne rzeczy (głownie ryby) ale szukaliśmy dań z niższego przedziału cenowego w menu. Nie pamiętam knajp, które odwiedziliśmy (poza wymienioną w relacji) bo nie przywiązywałem do tego aż tak dużej wagi. Na pewno zjadłoby się i taniej. Dla chcącego nic trudnego. Dużo wydaliśmy na atrakcje w Lizbonie i okolicy. (Można wykupić Lisboa Card). Np. taki zamek Maurów w Cintrze i Pałac Pena to dla dwóch osób wydatek 36E – więc nie mało. Angielszczyzna i słowotwórstwo? No tak, wkradło mi się w relację kilkakrotnie. Nie ma co ukrywać. Choć pisząc relację miałem wrażenie, że bardzo się tego nie odczuwa. A co chciałem przez to uzyskać? Hmmm sam nie wiem
badmoon 13 czerwca 2014 19:05 Odpowiedz
Wspaniała relacja i piękne zdjęcia. Co do wodospadu spadającego prosto na drogę, to pewnie pisałeś o tym niedaleko Ponta do Sol:http://youtu.be/eKyX9jCSQ-I
orodruin2 13 czerwca 2014 22:01 Odpowiedz
dziękuje za miłą opinie. wodospad dokładnie ten :)
ajaj 11 lipca 2014 09:41 Odpowiedz
orodruin2 napisał: Kilka osób (dokładnie 7) zaczepiało mnie i pytało „Marihuana, Coka, Hash?” Zastanawiające dlaczego mnie akurat takie propozycje składali :) Nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź ;)https://www.youtube.com/watch?v=EoKpRZz-jcQ&feature=kp.
orodruin2 11 lipca 2014 10:18 Odpowiedz
:lol: jak widzę tą piesnkę aż mnie trzęsie :) może taka sama była inspiracja do piosenki ;)
zxcvbnm 3 stycznia 2015 22:25 Odpowiedz
o jakie ładne zdjęcie pana w Lizbonie robiącego bańki, jak byliśmy miał chyba gorszy dzień - strasznie się rzucał za zrobienie zdjęcia :D